Będąc w Wenecji nie sposób pominąć dwie popularne wyspy – Murano słynące z wyborów szklanych i Burano słynące z kolorowych domków, choć tak naprawdę w latach świetności była to wyspa znana wyłącznie z koronek.
Rano Wenecja skąpana jest w zapachu kawy. Pierwszą piłem na dworcu, a kolejne same przyciągały mnie do siebie. Nim zrobiło się całkiem widno w moich żyłach krążyła potężna dawka kofeiny. Wenecja budzi się powoli. Dźwięk otwieranych okiennic. Stukot obcasów. Łomot przeciąganego po schodach wózka. Jakże pięknie budzi się ten świat.
Sierpień powoli dobiegał końca. Dolomity były wypełnione turystami po same brzegi. Razem z Januszem i Mirkiem postanowiliśmy mimo szczytu sezonu spróbować szczęścia. Tłumy były minusem, ale plusem był fakt, że wszystkie schroniska górskie i kolejki były otwarte. Pierwszym miejscem na naszej liście była Seceda.
Pierwszy raz Morawy Południowe odwiedziłem w maju 2013 roku. Wróciłem zachwycony przestrzeniami pól nie poprzecinanymi miedzami jak w Polsce. Jadąc wzdłuż pola można stracić rachubę kiedy się ono zaczęło.
Przez Ołomuniec przejeżdżałem wielokrotnie. Zawsze pospiesznie zostawiłem go w tyle udając się na południe Europy. Kojarzył mi się jedynie z wielkim skrzyżowaniem autostrad i widokiem postkomunistycznych blokowisk widocznych z drogi. Nie miałem jednak świadomości co kryje ta niezwykła, historyczna stolica Moraw...
Jakie jest Ponidzie, które poznałem? To ciekawa mieszanka Moraw, Toskanii, Podlasia i Roztocza. Niewielki kawałek ziemi łączy w sobie wiele przeciwieństw.
Salzburg to idealny przykład miasta, które czeka na Ciebie! Odwiedziłem to miasto już kilka razy i kiedy spaceruję wąskimi uliczkami miasta wiem, że Salzburg o mnie dba – nie nudzę się, a raczej za każdym razem odwiedzam coś nowego.
Wracając na główną trasę dalsza część podróży w kierunku Timmelsjoch prowadzi przez tunele chroniące drogę przed lawinami i spadającymi głazami, po czym nagle na wypłaszczeniu droga skręca w lewo. Docierając po kilku serpentynach do punktu poboru opłat rozpoczyna się właściwa przygoda.
Był koniec września kiedy pierwszy raz pokonywałem zakręty na tym niezwykłym alpejskim szlaku Grossglockner High Alpine Road. Jeszcze na autostradzie sprawdzałem czy droga jest przejezdna, bo na skraju jesieni często zdarza się, że z powodu śniegu jest zamykana.
Mój plan przygotowany we współpracy z Salzburger Land wyglądał mało ambitnie. Kilka punktów na dzień i generalnie duży zapas czasu. O tym jak bardzo się myliłem przekonałem się czwartego dnia podróży, kiedy mało nie zasnąłem za kółkiem.
Wodospad Gollinger nie zabiera dużo czasu. Przejście z parkingu zajmuje dosłownie parę chwil, a szlak prowadzi przez przyjemny i wilgotny lat. Odradzam spacer w klapkach, bo szlak jest krótki, ale typowo górski, a przy okazji bardzo śliski!
Berghotel Rudolfshütte to miejsce do którego dotrzeć może praktycznie każdy. Najłatwiej dostać się tu kolejką górską, która zatrzymuje się w budynku obok.
Przejście przez Highline179 to zdecydowanie interesująca przygoda. Często, żeby dostać się do takich mostów trzeba długo wędrować po górach, a tutaj dostępny jest on dla każdego.
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.