Zapiski z codzienności

Codzienność malowana słowami i obrazami

18.02.2024

Na warszawskiej Woli. Fabryka Norblina.

Niedzielny, słoneczny poranek w miejskiej dżungli. W miejscu w którym nigdy wcześniej nie byłem. Żyłem w niewiedzy, że w samym centrum Warszawy produkowane były platerowane wyroby metalowe. Tak mało wiem i tak wiele chciałbym się dowiedzieć o mieście w którym mieszkam.

17.02.2024

W świecie zwierząt. Wrocławskie zoo.

Ogrody zoologiczne od zawsze budzą we mnie mieszane uczucia. Patrzenie na zwierzęta zamknięte w szklanych światach czy za kratami wydaje mi się być nieludzkie. Nieludzkie, bo egoistyczne. Ktoś zapoczątkował "modę" na oglądanie dzikich zwierząt. Żyjemy w przekonaniu o słuszności tego co jako ludzkość robimy. Patrząc na smutnego szympansa czułem rozdzierający ból. Ryby cierpią jakby mniej. One głosu nie mają. 

15.02.2024

W miejskiej dżungli. W samym sercu Warszawy. Szukając ładu w architektonicznym nieładzie.

Ten kadr miałem w głowie od bardzo dawna. Zobaczyłem go w jakimś filmie. Ilekroć przechodziłem ul. Marszałkowską myślałem o tym, żeby go znaleźć. Taki prosty jest ten kadr, że w zasadzie można go przegapić. Pominąć. Żeby go odnaleźć trzeba się zatrzymać. Okolica temu nie sprzyja. Okolica gna i pędzi. Okolica tętni wielkomiejskim życiem. W bezruchu trwałem może 3 minuty. Ludzie przyglądali mi się czy aby wszystko w porządku. To moje chwilowe zatrzymanie, to pochylenie nad kadrem uczyniło wyłom w rzeczywistości. Gdy wszystko dookoła mnie gnało i pędziło, ja stałem i patrzyłem jak ta scena rysuje się w mojej pamięci. Odtwarzałem to co zapamiętałem. Jednocześnie budowałem swój kadr. Nowy. Własny. Inny niż zwykle. Bo ta kałuża nigdy nie jest taka sama.

Choć wszystko dookoła trwa niezmiennie to ten widok co rusz staje się inny. Warto zatrzymać się przy nim przez chwilę. Jest w nim coś hipnotyzującego.

Trzeba stanąć dokładnie TUTAJ.