W czasie gdy wszyscy chronili się przed mrozem ja wpadłem na inny pomysł - postanowiłem udać się w samą paszczę lwa, czyli na polski biegun zimna. Jak wygląda zima na Podlasiu? To była ostatnia szansa na fotografowanie zimy w 2011 roku, więc postawiłem wszystko na jedną kartę. Założyłem nawet, że przypłacę zdrowiem ten wyjazd, co niestety się stało i piszę ten tekst walcząc w katarem. Było warto. Posłuchajcie...
Zimno
Znane mi są najróżniejsze pojęcia zimna. W tym sezonie zimowym poznałem jednak nowe pojęcia zimna:
- "tak zimno, że szkoda gadać"
- "tak zimno, że nawet nie da się gadać".
W Suwałkach o godzinie 6.00 było -26 st.C, ale ja udałem się jeszcze 30 km dalej, w okolice Wiżajn, a tam o wschodzie słońca termometr pokazywał -30 st.C. Generalnie w takiej temperaturze nic nie da się zrobić. Wszystko momentalnie zamarza. Ciężko jest rozłożyć statyw i nawet ściąganie na chwilę rękawiczek jest trudne, bo palce od razu kostnieją. Zabrałem ze sobą najcieplejsze rzeczy i dało się jakoś wytrzymać. Sprawę utrudniało mi to, że nie mogłem zbyt mocno ustawiać ogrzewania w samochodzie, żeby nie narażać aparatu na nagłe zmiany temperatury, tak więc przez większość tygodnia w samochodzie miałem temperaturę około -10 st.C. Życie ratowała mi "Trójka", która towarzyszyła mi przez cały czas.
Zastanawiałem się często jak ludzie, którzy mieszkają na stałe w tych okolicach sobie radzą i tak koło czwartku zorientowałem się, że praktycznie to nikogo nie spotkałem. Ludzie wychodzą jedynie na autobus, jadą do większej miejscowości do pracy, czy szkoły, a poza tym ich nie widać. Tak jakby te okolice wymarły, a o ludzkim istnieniu świadczy jedynie leniwie wydobywający się dym z komina.
Bez świateł i pasów
Wielkim plusem dla podróżowania po Podlasiu zimą jest stan dróg. Generalnie główne drogi krajowe są "czarne" i jeździ się normalnie, ale udając się w bok można spotkać śnieg, lód, albo ciekawe połączenie śniegu i lodu. Większość polnych dróg, prowadzących do zabudowań jest przejezdna. Nie ma na nich dziur, tak jak latem i można śmiało jechać. Dojechałem praktycznie wszędzie gdzie chciałem, jednie nie udało mi się przejechać wzdłuż Biebrzy do Dolistowa, bo droga leży tam około 3 metrów od rzeki i była po prostu zalana i skuta lodem.
Jeździłem całe dnie po polach bez świateł i pasów. To zupełnie inny świat. Nie chciało się wracać do szerokich, asfaltowych dróg. Krążyłem cały dzień w okolicach Nowego Dworu po polach - POEZJA. Miejsca przepiękne, dzikie i latem raczej osobowym samochodem niedostępne, bo łatwiej tam zgubić zawieszenie niż przejechać. Zimą za to bez problemu. Jazda praktycznie bez hamulca. Podjazdy w okolicach Suwałk w kopnym śniegu też wychodziły bez problemu - stosowałem jedynie zasadę Arka - nie panikować. Oczywiście nie obyło się bez kilku przygód, bo wybrałem się raz polną drogą po pagórkach, żeby znaleźć ciekawe miejsce z widokiem na klasztor na Wigrach i cały czas jechałem z myślą, że przecież gdzieś będzie dało się zawrócić...Dojechałem do zabudowań i położonych na stromym podjeździe i...i okazało się, że na końcu drogi jest brama i nie ma gdzie zawrócić. Ciężko było podjechać tam przodem, więc postanowiłem wykopać sobie miejsce do zawrócenia, bo innej opcji nie było. Jak już mi się to po 20 minutach udało, to jakiś gospodarz wyszedł z domu i uśmiechnął się, że przecież mógł bramę na chwilę otworzyć...
Trzeba na Podlasiu zimą uważać, bo drogi pokryte są po prostu lodem w wielu miejscach, ale przez to jeździ się spokojnie - człowiek może delektować się jazdą i cieszyć się, jadąc po bezkresnych polach bez świateł i pasów...
Cisza
Urzekająca jest zimowa cisza Podlasia. Znam te tereny z ciepłych miesięcy i od rana tętnią one życiem. Zimą jest inaczej. Zimą jest cicho. Zimą jest bardzo cicho. Zimą jest spokojnie. Chodziłem po polach, słyszałem jedynie skrzypiący pod nogami śnieg i własny oddech. To niesamowite uczucie pewnej pustki. Mijając Rutkę-Tartak wjeżdża się w krainę ciszy. Ciszy o której nie potrafię opowiedzieć. Jest tak cicho, że słychać własne myśli. Słychać wszystko. Wystarczy jeden dzień, żeby po prostu odpocząć. Posłuchać tej ciszy i nasycić się nią. Ta cisza jest tajemnicza. Ta cisza jest przejmująca. Ta cisza jest wspaniała. Nawet gdy wracałem do cywilizacji wieczorem i jechałem na obiad, gdzie w wielkim telewizorze tańczyły wielkie gwiazdy, a ja siedziałem w opuszczonej knajpie, to nadal było cicho. Tej ciszy, którą człowiek nasyca się na tych bezkresnych polach nie da się tak po prostu zakrzyczeć.
Znikanie
Kolejny raz wracam z Podlasia i czuję, że coś się tam kończy. Mam wrażenie, że po kilku miesiącach to już co innego niż jeszcze w sierpniu. Przemija szybko Podlasie. Boję się o te tereny, oto, że po prostu staną się takie cywilizowane. Boje się, że kiedyś nie znajdę już tam tak cudownie pustych pól po horyzont. Każda fotografia z Podlasia ma dla mnie ogromną wartość. Boję się, że pojadę następnych razem i już nie będzie moich miejsc, moich brzóz, rozlewisk, kamieni na polach. Zanika to na moich oczach, ale rodzi się jeszcze bardziej we mnie miłość do Podlasia.
Fotografie i tekst powstały w lutym 2011 roku.
Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!