parallax background

Zdjęcie okładkowe

Zdjęcie okładkowe

Czy istnieje jeden przepis na zdjęcie okładkowe? Czym właściwie jest to zdjęcie okładkowe i czy różni się czymś od innych zdjęć? Zadaję sobie te pytania przed publikacją każdej kolejnej książki. Przez wiele lat pracowałem jako fotoedytor. Z doświadczenia wiem, że o ile z wyborem zdjęć do wnętrza książki nie mam problemu, tak zupełnie inaczej sprawa ma się z okładką. Tutaj niemal zawsze pojawia się kilka propozycji i decydujący dzielą się na kilka obozów. Odpowiedzialność zazwyczaj spada na dyrektora wydawniczego i to ta postać ma decydujące zdanie. Dla mnie wykonanie zdjęcia okładkowego to także problem i wyzwanie. Mówi się, że okładka sprzedaje książkę. Coś pewnie w tym jest, ale patrząc na moje dotychczasowe publikacje widzę, że każde z tych zdjęć kryje w sobie jakąś historię. To moim zdaniem jeden z pierwszych składników w przepisie na dobre zdjęcie okładkowe.

Wyzwania

Idealnie jest kiedy znam format książki na długo przed publikacją. To daje mi możliwość wyszukania odpowiedniego kadru. To czy okładka jest bardziej pozioma, pionowa, a może kwadratowa ma kluczowe znaczenie. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że trzeba wygospodarować miejsce na tytuł i logo. Co więcej muszą one być czytelne. Na tym etapie odpada wiele pięknych zdjęć na których za nic w świecie nie da się wkomponować typografii. Kolejnym wyzwaniem jest cięcie i łamanie. Zdjęcie okładkowe czasami przechodzi przez grzbiet i wypełnia tzw. czwartą stronę okładki. Załóżmy, że mamy piękne zdjęcie z Giewontem gdzie krzyż na jego szczycie idealnie wpasowuje się w zgięcie grzbietu. Takie i inne wyzwania czekają fotografa przed wykonaniem zdjęcia. Dzisiaj wiem, że dużo trudniej jest takie zdjęcie dobrać niż zrobić. Kiedy mam odpowiednie dane to dużo łatwiej jest mi się do nich dostosować. Dokładnie tak było z moją najnowszą książką „Polska na czterech kółkach”. Znałem wytyczne i w rezultacie wydawało się, że pójdzie gładko. Rzeczywistość bywa jednak bardzo zaskakująca.

Kamper w krzakach

Podróżując kamperami po Polsce cały czas z tyłu głowy miałem to, że powinienem zrobić dobre zdjęcie okładkowe z samochodem w roli głównej. Nie chciałem jednak wykonywać fotografii czystko produktowej. Miała być w tym zdjęciu jakaś nutka poezji. Zrobiłem burzę mózgu i wypisałem sobie elementy, które chciałbym mieć na takim zdjęciu. Reasumując – zieleń, woda i brak nieba. Dodatkowo wiedziałem, że zdjęcie musi powstać albo w pochmurny dzień albo późnym wieczorem, żeby kontrast nie był za duży. Wydawać się mogło, że czeka mnie łatwa praca. Tylko jak znaleźć takie miejsce? Jako „poligon” wybrałem Dolinę Baryczy. Mnogość stawów i grobli dawała mi duże nadzieje, choć jak się ostatecznie okazało po całym dniu spędzonym na szukaniu niestety nie trafiłem na odpowiednie miejsce. Gdy grały dwa elementy to nagle okazywało się, że coś innego przeszkadza i tak w kółko. Byłem już zrezygnowany i jechałem w kierunku domu kiedy zobaczyłem nikłą drogę w bok tuż przy niewielkim mostku. Najpierw oceniłem czy wjeżdżanie w takie miejsce ciężkim kamperem to dobry pomysł, a kiedy już zaparkowałem powoli czułem, że za chwile powstanie moje wymarzone zdjęcie okładkowe. Pozostało mi założyć kalosze i przejść mostkiem na drugą stronę rzeki. Tam zobaczyłem kadr z moich marzeń. Co więcej, okazało się, że nad rzeką prowadzone były niedawno jakieś prace i ktoś wyciął wielkie „okno” w gałęziach. Działanie w pojedynkę w takich momentach to mordęga. Dopiero za trzecim razem zdołałem ustawić samochód idealnie tak jak chciałem. Zabrałem statyw i poszedłem na drugą stronę rzeki czekając aż zrobi się ciemniej. Jak na złość chmury, które cały dzień zalegały na niebie zniknęły, więc przyjąłem wersję wieczornego zdjęcia. Przez chwilę wykorzystałem miękkie światło zachodzącego słońca i właśnie ten kadr finalnie trafił na okładkę. Oczywiście był to tylko mój pomysł i moja wizja, więc wykonałem jeszcze szereg innych zdjęć, które zaproponowałem Pascalowi na okładkę książki. Wewnętrznie jednak czułem, że wygra ten kadr. Dla mnie w 100% oddaje ducha książki i klimat podróżowania kamperem.

Sielski dom

Poważnym wyzwaniem było także wykonanie zdjęcia na okładkę mojej pierwszej książki, czyli „Sielskiej Polski”. W tym przypadku nie miałem danych – ani formatu, ani tematyki. Długo biłem się z myślami i starałem się za wszelką cenę znaleźć odpowiedni dom, który stałby na granicy przeszłości i teraźniejszości. Po odwiedzeniu dziesiątek miejsc i wykonaniu setek fotografii nadszedł czas na fotoedycję. Nie było to łatwe zadanie, bo okładka okazała się być kwadratowa. Podskórnie czułem, że na zdjęcie okładkowe nada się któreś z ujęć z Cisowego Wzgórza. Zacząłem więc przymiarki i szczerze mówiąc od samego początku był jeden faworyt. To zdjęcie Domu Długich Wieczorów zdeklasowało konkurencję. Zawierało w sobie esencję treści, czyli sielską Polskę. Niewątpliwie miałem sporo szczęścia i do pogody i do ułożenia kompozycji tak, że zmieścił się na zdjęciu tytuł. Wystarczyłaby jedna gałąź więcej i zdjęcie nie trafiłoby na okładkę. W tym przypadku widać, że uratowała mnie różnorodność, ale i świadomość, że któreś ze zdjęć będzie okładkowym. Nie znając formatu wykonywałem przeróżne wersje. Zazwyczaj zostawiałem po prostu spory margines do kadrowania.

Maki i góry

Przy pracy nad książką „Polska. 50 urokliwych miejsc” z okładką sprawa skomplikowała się do tego stopnia, że finalnie książka ma dwie okładki (był pomysł, żeby miała ich aż 5 wersji). Powstały tak silne obozy broniące maków (ze mną na czele) i broniące gór, że nie było szansy na kompromis. Salomonowym wyjściem okazała się decyzja (dość odważna) o tym, że książka ukaże się z dwoma różnymi okładkami. Dla mnie zabawny jest fakt, że nad zdjęciami do tej książki pracowałem prawie 15 lat, a na zdjęcie okładkowe trafiły kadry wykonane w 2019 roku przez zupełnym przypadek. Opatrzność sprawiła, że wyjrzałem pewnego czerwcowego dnia przez okno w pensjonacie Monte Cuma i zobaczyłem ogromne pole maków. Rzuciłem wszystko i ruszyłem biegiem na zdjęcia. To był idealny moment, bo maki były świeże, tyle co rozwinięte. Już kolejnego dnia przypalone przez słońce nie były tak atrakcyjne. Co więcej, w tym roku nie ma po nich śladu. W ich miejscu na zaoranej ziemi posadzono pole kukurydzy. Mnie udało się uchwycić to piękne pole maków z wygasłym wulkanem w tle. Historia drugiego zdjęcia jest jeszcze bardziej ciekawa. Zupełnym przypadkiem (który nazywam Opatrznością) trafiłem na zachód słońca do Woli Kroguleckiej. Ani nie planowałem tam być, ani nie widziałem, że z tego miejsca roztacza się taka piękna panorama. Po tylu latach chodzenia po górach z aparatem okazało się, że zdjęcie okładkowe z górami w roli głównej wykonałem metr od samochodu. Tego dnia, choć był to upalny lipcowy wieczór, powietrze było niezwykle przejrzyste. Plany kolejnych pasm nakładały się na siebie bez końca. Słońce zjawiło się pod odpowiednim kątem i wlało się ze swoim ciepłem w doliny. Po tylu latach pracy na koniec okazało się, że najlepsze zdjęcia zrobiłem w momencie kiedy książka była gotowa do druku. To jednak piękna kropka, a nawet dwie kropki, nad i w tej historii.

Zdjęcie okładkowe

Wracając do początkowego przepisu na zdjęcie okładkowe uważam, że najlepiej jest kiedy wykonuje się je jak najbardziej świadomie. Oczywiście nie da się zapanować nad wszystkim, ale trzeba patrzeć na to co fotografujemy pod takim kątem. Ja od pewnego czasu kiedy trafiam na kadr, który mnie porusza, wykonuję kilka różnych wersji danej sceny z założeniem, że może kiedyś to zdjęcie trafi na okładkę mojej książki. Nie każde zdjęcie nosi w sobie potencjał zdjęcia okładkowego. Tam gdzie kompozycja na to pozwala dobrze jest zostawić sobie margines. W moim przypadku konkluzja jest jedna. Nawet najlepszy przepis musi być dostosowany do rzeczywistości i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Okładkowego spojrzenia trzeba się uczyć. Ja takie lekcje odbywam za każdym razem w księgarni gdzie biorę do ręki przewodnik czy album krajoznawczy i nim zajrzę do środka to długo przyglądam się okładce. Zdjęcie okładkowe musi mówić do czytelnika. Jeśli ma opowiadać jakąś historię to ona musi prawdziwie być jego tłem. Im ta historia jest piękniejsza tym zdjęcie okładkowe jest ciekawsze dla widza. On widzi jedynie obraz, który jest zaproszeniem do wnętrza książki. Dobrze jest kiedy to „zaproszenie” zamyka w sobie kwintesencję treści. To dla mnie przepis na idealne zdjęcie okładkowe.

Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!

Zapisz się na mój newsletter! 100% ciekawych treści, 0% spamu

* pola wymagane

Comments are closed.

Zdjęcie okładkowe
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.
Czytaj więcej
Zapisz się na mój newsletter!
100% ciekawych treści!
* pola wymagane