Najmniejszy park narodowy Niemiec położony jest na największej wyspie naszego zachodniego sąsiada. Wyspa Rugia z przepięknym Parkiem Narodowym Jasmund, bo o nich tu mowa, to idealne miejsce na plener fotograficzny. Czeka na nas najpiękniejsze kredowe wybrzeże Europy, pierwotny las bukowy, skała kredowa Kӧnigsstuhl, wznosząca się na wysokość 118 metrów i wiele innych niespodzianek natury. Położenie klifu da nam możliwość fotografowania morskich fal, kamieni, wybrzeża w świetle wschodzącego słońca. Wieczorny plener możemy spędzić na najdalej wysuniętym przylądku wyspy - Kap Arkona, z ruinami dawnej torpedowni, latarnią morską.
Wyspa Rugia - jak dojechać?
Dojazd na Rugię, odkąd otwarto cały odcinek autostrady A2 po polskiej stronie to czysta przyjemność, bo jadąc cały czas wygodną drogą dostaniemy się bardzo szybko na wymarzony plener. Zaczynając podróż w np. z Łodzi, czeka nas prawie 800 km do przejechania. Można również wybrać opcję dojazdu przez Szczecin, ale w każdym wariancie musimy dostać się autostradą do miejscowości STRALSUND, skąd niedawno wybudowanym mostem autostradowym przedostaniemy się na Wyspę. Przejazd mostem to ciekawe przeżycie, bo zostawiamy za sobą szeroką autostradę i od tej pory będziemy poruszać się wąskimi drogami, które doprowadzą nas do najbardziej urokliwych miejsc. Zaskoczeniem z pewnością będą długie odcinki brukowanych dróg, które dla oczu są urokliwe, bo gęsto wysadzone drzewami, ale zawieszenie samochodu przeżyje trudne chwile.
Wyspa Rugia - noclegi i jedzenie
Baza noclegowa jest niezwykle bogata, bo Rugia to ulubione miejsce wypoczynku Niemców na ich wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Nadmorskie miejscowości oferują nam nocleg w luksusowym hotelu, mniejszych pensjonatach, prywatnych kwaterach i licznych kempingach. Parkingi w większości są płatne w automatach lub u obsługi Parku, która z niemieckim porządkiem ustawia samochody na wyznaczonych miejscach i inkasuje opłaty za postój. Warto zabrać ze sobą sporo bilonu, żeby uniknąć kłopotów z wieczorną opłatą w automacie, bo niestety są one całodobowe i szlaban nie podniesie się bez uiszczenia opłaty. Z wyżywieniem osobiście miałem problem, bo północnoniemieckie smaki nie były w moim guście, ale spora ilość sklepów i marketów pozwoliła mi przeżyć. Popularne są przydrożne bary serwujące różnego rodzaju dania z ryb, ale konkretnego obiadu nie udało mi zjeść się ze smakiem. Atrakcją samą w sobie jest prawdopodobnie najmniejszy McDonald na świecie w miejscowości Altenkirchen przy drodze na Kap Arkona. Warto zatem zabezpieczyć się we własny prowiant, bo również w samym Parku i na wybrzeżu nie zdołamy zakupić nic do jedzenia. W porównaniu z polskimi warunkami Rugia może okazać się drogim miejscem, ale przy odrobinie przygotowania można znacznie zmniejszyć koszty – zwłaszcza noclegu i jedzenia.
Wyspa Rugia w praktyce
Poruszanie się po Rugii nie stwarza większych problemów. Drogi są dobrze oznakowane, ale niemieckie podejście do przepisów ruchu drogowego w każdej miejscowości zmusi nas do zdjęcia nogi z gazu, bo miejscowi jeżdżą bardzo przepisowo. Najważniejsze miejsca Parku i atrakcje poza nim są bardzo dobrze oznakowane. Miejsca parkingowe są ogromne, bo trzeba pamiętać, że rocznie odwiedza to miejsce prawie 300 tysięcy turystów z całej Europy. Jak na tak mały teren, można mówić o tłoku, ale dotyczy to najbardziej miesięcy wakacyjnych.
Wyspa Rugia - co polecam?
Prawie na całej długości wybrzeża znajdziemy coś ciekawego. Ja do najbardziej urokliwych miejsc zaliczam trasę z Sassnitz w kierunku północnym. Trzeba przygotować się na długi i często uciążliwy spacer. Klif jest na tyle stromy i wysoki, że bez specjalnych schodów nie wydostaniemy się do góry. Do sporych utrudnień trzeba również zaliczyć częste, zwłaszcza po sztormach, zwały mułu i gliny, które będziemy musieli pokonać, a także odcinki, gdzie morze zabrało plażę i będziemy szli w wodzie po kolana. Jest to istotne, bo bez odpowiedniego przygotowania, możemy nie mieć możliwości pokonania większej odległości. Dno morza jest kamieniste, dlatego wędrówka na bosaka, jest wyjątkowo bolesna i nieprzyjemna. Wszystko zależy tu o morza, które jak wiemy jest nieobliczalne i ono tak naprawdę nadaje kształt tym kredowym klifom. Sam brnąłem w „błocie do pasa” a pokonanie odegłości ok. 6 km zajęło mi ponad 4 godziny! Warto jednak pomęczyć się, a może się również zdarzyć, że przejdziemy suchą stopą, bo morze będzie łagodne. Wydostać będziemy mogli się dopiero gdy dojdziemy do drewnianych schodów, które wprowadzą nas w przepiękny, bukowy las. Wracając w kierunku Sassnitz będziemy mogli z wysokości klifu podziwiać morskie krajobrazy.
Wyspa Rugia - Kӧnigsstuhl
Miejscem, które trzeba koniecznie odwiedzić jest centrum wystawowo-edukacyjne Kӧnigsstuhl i jego okolice. Do celu nie dostaniemy się samochodem, który musimy zostawić na parkingu w okolicach miejscowości Hagen i dalej możemy udać się pieszo lub linią autobusową kursującą do Kӧnigsstuhl. Jest to idealne miejsce na wschód słońca. Z parkingu czeka nas prawie godzinny spacer, więc trzeba wyruszyć jeszcze w ciemnościach. Na brzeg morza zejdziemy po schodach, ale uwaga – do pokonania ponad 100 metrów różnicy poziomów! Na dole czeka nas usłany drobnymi kamieniami brzeg morza, a gdy udamy się w kierunku południowym to natrafimy na ogromne skupiska głazów. Całość otoczona jest przepięknym lasem. W ciągu dnia jest to miejsce bardzo ruchliwe i zatłoczone, dlatego najlepiej znaleźć się tam z samego rana.
Wyspa Rugia dla fotografa
W godzinach południowych plener możemy przenieść do Sassnitz lub innego z urokliwych, niemieckich miasteczek. Jest w nich trochę ciekawej architektury, porty pełne różnej wielkości statków. Na zachód słońca polecam natomiast okolice przylądka Kap Arkona. Ruiny starej torpedowni, cała masa wielkich głazów w otoczeniu kredowym i ogromna latarnia morska. Niestety wieczorem czeka nas długi spacer, bo samochód trzeba zostawić na parkingu i dalej udać się meleksem, który nie będzie kursował po zachodzie słońca. Istnieje również wiele innych miejsc, które czekają na swoje fotograficzne odkrycie. Dynamika tego wybrzeża związana jest z licznymi zmianami po sztormach. Pewnych miejsc widzianych na moich fotografiach możecie już nie odnaleźć, bo zabrały je morskie tonie, ale pojawiły się w międzyczasie nowe, jeszcze piękniejsze formy. Trzeba cierpliwości, żeby je odszukać, ale to właśnie sprawia, że fotografie staną się niepowtarzalne i tak jak każdy fotograf będący w gdyńskim Orłowie ma klasycznie sfotografowany klif, tak z Rugii przywieźć można zupełnie inny materiał stojąc dokładnie w tym samym miejscu co inny fotograf. Teren nie jest rozległy, dlatego miejsce do poszukiwań jest idealne.
Wyspę Rugia odkryłem przypadkowo, przeglądając w Bawarii niemieckie kalendarze z krajobrazami. Pomyślałem początkowo, że to wybrzeża z Oceanu Spokojnego. Później nie mogłem oprzeć się pokusie i wybrałem się tam pierwszy raz w końcu sierpnia. Od tamtej pory jest to miejsce na stałe wpisane do moich podróży fotograficznych. Piękno tego wybrzeża nie pozwala na jednorazowy plener, ale o tym przekonacie się sami, gdy pokonując most w Stralsund, wracając do domu, kiedy spoglądając w lusterko, już zrodzi się tęsknota za szumem fal z impetem rozbijających się o brzeg.
Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.