Puszcza Białowieska
Pierwotnie chciałem merytorycznie przygotować się do napisania tego tekstu. Jak zwykle sięgnąłbym do kilku książek które mam w domu, zajrzałbym do Wikipedii i przejrzał internet w poszukiwaniu informacji o Puszczy Białowieskiej. Poszedłem jednak inną drogą i celowo nie posiłkuję się żadnym źródłem. Zadałem sobie pytanie: „jaka jest w moich oczach Puszcza Białowieska? Co o niej wiem tak po prostu – ze szkoły, z prasy czy z opowieści”. Wydaje mi się, że nie ma w Polsce drugiego tak emocjonującego opinię publiczną lasu. Co jakiś czas, a żyję już 33 lata na tym świecie, media zalewa fala informacji o wycince lasów w okolicach Białowieży, Hajnówki czy Narewki. Do obrony drzew stają wtedy celebryci, politycy, przyrodnicy i kto tylko żyw próbuje bronić świętości przyrody. Puszcza Białowieska stała się moim zdaniem symbolem. Symbolem o którym ciągle tak mało wiem, tak mało go rozumiem, że nawet nie podejmuję się głębokiej analizy problemu wycinki, jej słuszności czy szkodliwości. Patrzę na nią przez pryzmat ciekawskiego gapia, który kilka razy w życiu miał okazję zanurzyć się w bezkresnym lesie i słuchać szumu drzew. Jaka jest moja Puszcza Białowieska?
Saga prastarej puszczy
Jestem wzrokowcem i już na wstępie muszę zaznaczyć, że moje postrzeganie puszczy przez wiele lat było wypaczone. Nie w sposób negatywny. Wręcz przeciwnie. Wypaczone w taki sposób, że po obejrzeniu kilku odcinków programu przyrodniczego braci Walencików „Saga prastarej puszczy” zacząłem gloryfikować ten las na wszystkie możliwe sposoby. Drugim sprawcą zaburzenia mojego obrazu puszczy był Krzysztof Onikijuk. Jego fotografie dzikich mieszkańców białowieskiej dziczy do dzisiaj tkwią w mojej pamięci. Przesiąknięty niczym gąbka w zlewie tymi wszystkimi świętościami udałem się do Białowieży. Był rok 2010. Spędzałem długie wakacje na Podlasiu. Jeździłem z namiotem i zatrzymywałem się na dłużej lub krócej w wybranych miejscach. Na kempingu w Białowieży spędziłem tylko jedną noc. Pamiętam wtedy jak bardzo rozczarowałem się tym miejscem. Samo miasteczko ma swój wyjątkowy, puszczański klimat, ale las...Nie była to puszcza z obrazów w mojej głowie. Odniosłem nawet wrażenie, że w swoich fotograficznych podróżach bywałem w jeszcze dzikszych ostępach. Skąd takie rozczarowanie? Dlaczego nie zobaczyłem mojej prastarej puszczy? Po latach przychodzi mi do głowy taka refleksja, że przyjechałem tam ze zbyt dużym bagażem oczekiwań. Zderzyły się one z tym co zobaczyłem w czasie wycieczki z przewodnikiem do ścisłego rezerwatu. Było to twarde lądowanie. Puszcza Białowieska mnie rozczarowała. Nie wiedziałem jednak wtedy tego, że zobaczyłem zaledwie 1% jej możliwości.
Powroty
Puszcza Białowieska nie dawała mi spokoju. Minął zaledwie rok, a ja postanowiłem podejść do tematu zupełnie inaczej. Wystąpiłem z prośbą o zgodę na fotografowanie poza szlakami i swobodną możliwość wejścia do Białowieskiego Parku Narodowego. Chodziło mi głównie o ścisły rezerwat. Potraktowano mnie jak zawodowego fotografa, uiściłem opłatę i otrzymałem przepustkę. Pierwszy raz do puszczy wszedłem dosłownie na 10 minut i na odległość około 100 metrów. Strażnik przestrzegał mnie przed plagą komarów, ale mu nie uwierzyłem. Pękał ze śmiechu widząc jak wybiegam z przerażeniem w oczach. Musiałem przerwać plener i jechać do Hajnówki. Kupiłem tam słomkowy kapelusz, siatkę pszczelarską, grube rękawice robocze i taśmę izolacyjną, żeby uszczelnić nogawki w spodniach. Dopiero uzbrojony w ten sposób mogłem myśleć o wejściu do lasu. Dalej nie było to proste, bo choć komary mnie nie kąsały to skutecznie utrudniały mi patrzenie w wizjer aparatu. Zgodę z Dyrekcji Parku otrzymałem na 30 dni, które rozbiłem na letni i jesienny wyjazd. Muszę przyznać, że dzięki przepustce i niemalże wolnej ręce (zaznaczono mi na mapie obszary do których nie miałem wstępu) mogłem lepiej rozumieć fenomen i to czym jest Puszcza Białowieska. Nie sposób jednak pominąć ślady carskiej działalności z XIX i początku XX wieku. Tryby, czyli drogi którymi pocięto puszczę odbierają jej nieco dzikości. Z drugiej strony pełnią ważną funkcję komunikacyjną, choćby na wypadek pożaru. Dla mnie były też ułatwieniem, bo jeździłem po puszczy na rowerze. Czy jednak dzięki temu, że mogłem poruszać się po niej bez lęku o mandat zobaczyłem coś wyjątkowego?
Po burzy
Przez całą noc nad Białowieżą szalała nawałnica. Menażką wylewałem wodę z namiotu. Kemping rano wyglądał jakby wypluł go wielki potwór. Nikt chyba tej noc nie mógł spać. Dudniący o tropik deszcz konkurował z piorunami, które uderzały tak często, że czułem się jakby ktoś lampą błyskową strzelał mi prosto w namiot. Mało spałem, wszystko było mokre, więc gdy tylko zrobiło się widno wsiadłem na rower i pojechałem do puszczy. To właśnie te widoki najbardziej utkwiły w mojej pamięci. Połamane drzewa, nieprzejezdne tryby i choć deszcz już dawno ustał to w puszczy krople wody nieustannie spadały z liści. Zadawało się, że nadal pada. Światło tego ranka było boskie. W zasadzie wcale go nie było, ale dzięki temu zieleń zalana hektolitrami wody emanowała niezwykłą świeżością. Zrobiłem wtedy kilka zdjęć, które do tej pory uważam za najlepsze jakie przywiozłem z białowieskich plenerów. Tego samego roku wróciłem do puszczy jesienią i choć wydawało się, że powinienem zrobić dobre zdjęcia to ostatecznie tylko jedno z nich – pień z opieńkami nadaje się do pokazania.
Kosy Most
W Puszczy Białowieskiej na przestrzeni lat 2011-2021 byłem kilka razy, ale były to raczej krótkie i okazjonalne wizyty. Na dłuższą chwilę wróciłem wczesną wiosną 2021 roku. Bardzo chciałem udać się do serca puszczy i wybrałem parking Kosy Most. Udałem się z niego na ścieżkę dydaktyczną „Carska Tropina”. Moim zdaniem każdy kto tu jedzie i dla kogo Puszcza Białowieska to coś nowego powinien zacząć od wizyty w tym miejscu. Udając się do oddalonego około 5 km od asfaltu parkingu człowiek zanurza się powoli w puszczę. Najpierw widać miejsce którym styka się z wsią, później las staje się coraz gęstszy, a kiedy opuści się asfalt i jedzie się leśną drogą czuje się jak z każdym kilometrem naturalny filtr natury zaczyna działać. Nie docierają tam żadne dźwięki cywilizacji. Słychać tylko szum drzew i śpiew ptaków. Na parkingu zobaczyć można pozostałości po dawnej kolejce wąskotorowej. Przez wieki Puszcza Białowieska znajdowała się po ochroną królów i władców, którzy chętnie w niej polowali. Później z biegiem lat stała się żyłą złota, a raczej drewna. Nikłe bo nikłe, ale jakieś ślady tej działalności widać. Udając się na spacer ścieżką dydaktyczną w pigułce przejść można przez najróżniejsze odmiany lasu – od całkiem młodego lasu sosnowego, aż po wielowiekowe pomniki przyrody pośród bagien. Krajobraz zmienia się powoli i dzięki temu widz nie gubi się w tym przedstawieniu. Muszę przyznać, że Puszcza Białowieska w tym zakątku odgrywa niesamowicie piękny spektakl przyrody. Utrzymuje napięcie i zainteresowanie, dawkuje emocje i co rusz zaskakuje zwrotami akcji. Odszedłem dobrą godzinę od parkingu aż do wieży widokowej nad bagnami (drugiej na ścieżce, pierwsza znajduje się 15 minut od parkingu). Kolejny raz uległem magii lasu. Tym razem gołego, całkiem bez liści, ale dzięki temu podziwiać mogłem ogromne przestrzenie. To ogromny plus, bo późną wiosną i latem widoków broni gęsta ściana zieleni.
Moja Puszcza Białowieska
Puszcza Białowieska odczarowała się w mojej głowie. Nie cały jej obszar objęty jest ochroną parku narodowego. Nie każdy jej fragment wygląda niczym z Kotliny Kongo czy wzorcowych obrazków nizinnej puszczy. Człowiek zaingerował w nią nieodwracalnie, a to wymusza na kolejnych pokoleniach leśników, ekologów i specjalistów dbanie o ten przyrodniczy skarb. Paradoksalnie to dbanie często kłóci się z wolą ogółu. Tylko jakie są naukowe i merytoryczne podstawy tej mantry – „nie wycinać”. Osobiście stojąc przy dębach gigantach czy potężnych sosnach w ścisłym rezerwacie sam bym tak krzyczał. Jak miałbym jednak zachować się w okolicach Narewki gdzie puszcza niewiele różni się od lasów spotykanych w całej Polsce? Obawiam się, a nawet jestem przekonany, że wiele osób krzyczących na cały głos w obronie puszczy nigdy w niej nie było. Żeby była jasność – nie jestem zwolennikiem wycinki. Ale jestem również jej przeciwnikiem. Jestem jednak za tym, żeby ludzie posiadający odpowiednią wiedzę decydowali o losach puszczy. Bez polityki, chęci zysku czy ludzkich interesów, ale po prostu z troski o dziką przyrodę. To właśnie takich głosów i takich ludzi potrzebuje Puszcza Białowieska. Ludzi światłych, wykształconych i takich, którzy pomogą przetrwać ostatniemu fragmentowi naturalnej, nizinnej puszczy w Europie. Ten fragment, ta wyspa, ten las w lesie, wymaga szczególnej troski i jeśli paść ma pod toporem wiele kubików drewna, żeby ochronić to co najcenniejsze to stojąc po stronie logiki mogę uznać takie działanie za stosowne. Drzewa i drewno nie są wieczne. Od wieków są jednak jednym z niewielu tak trwałych i ekologicznych materiałów w naszym życiu codziennym. Oglądając skanseny w Tokarni, Radomiu, Sierpcu czy Wdzydzach Kiszewskich widać, że niezależnie od regionu Polski od wieków drewno wiodło prym. Odwróciliśmy kolej rzeczy i bronimy drzew zatruwając przy okazji planetę tworzywami sztucznymi. Jestem również za tym, żeby słuchać natury. Ona sama po wielokroć pokazuje ludziom swoją potęgę – wiatrołomy, pożary czy plagi szkodników. Dopóki natura sama dbała o równowagę dopóty było dobrze. Człowiek burząc pierwotny porządek wziął sobie na barki potężne brzemię. Temat jest wieloaspektowy i trudny. Zachęcam jednak każdego kto uważa, że powinien zająć głos w dyskusji na parking Kosy Most i ścieżkę „Carska Tropina”. Po takiej wizycie z pewnością pojawi się wiele refleksji. Ważnych refleksji.