Kilka dni temu ubolewałem nad zamknięciem granic. Pokazałem sporo fotografii z Włoch, skupiłem się na uporządkowaniu bloga i wszystko zdawało się biec ku normalności. Do wczoraj. Do wczoraj miałem jeszcze „jako-takie” pozytywne podejście do ograniczeń, które są na mnie nakładane. Niczym fala tsunami przelała się przez internet wieść, że wydany został zakaz wstępu do lasu i parków narodowych. To tak w największym skrócie, bo dopiero kiedy sięgnie się do ustawy i rozporządzenia można lepiej zrozumieć czego to ograniczenie dotyczy. Przy okazji można poznać ciekawą, prawną definicję lasu. Pomijam fakt, że wraz z publikacją odezwały się głosy prawników podważające ten zapis, bo to nie czas i nie miejsce na takie rozważania. Zamknięto mi las.
Nie wiem co bardziej boli. Zamknięty las czy park narodowy. Z pewnego punktu widzenia takie działanie będzie miało „jakiś” pozytywny i całkowicie nieprzewidywalny skutek dla natury. Bardziej w parkach narodowych gdzie odetchnie przyroda, a przede wszystkim zwierzęta. Niestety jak wiadomo las zamknięto prawie dla wszystkich. W tym „prawie” mieszczą się myśliwi. Pozostawię to bez komentarza. Szukam przecież w tym jakiegoś pozytywu, czegoś co pozwoli mi to zrozumieć i zaakceptować. Jeszcze kilka dni temu spacerując z synkiem po osiedlu (opustoszałym jak Prypeć) myślałem, żeby ruszyć do lasu. W tamtym momencie wydawało mi się, że jest to świetne rozwiązanie i ucieczka na świeże powietrze. Ucieczka dla ciała, ale również dla duszy, która rwie się do wolnej przestrzeni. Stało się jednak inaczej. Zamknięto mi las.
Kolejny raz usiadłem przed monitorem i zacząłem oglądać zdjęcia. Las to bardzo wdzięczny, choć trudny temat do fotografowania. Przez kilka lat wydawałem kalendarz z leśnymi pejzażami. Dzięki temu moje portfolio zapełniło się takimi zdjęciami. Moje myśli wybiegły na leśne ścieżki, które przemierzałem. Chciałem chociaż w myślach na chwilę wrócić do tych chwil. Tej porannej świeżości lasu. Tego śpiewu ptaków. Tego szumu liści tuż przed nadchodzącą burzą. Usiadłem na chwilę pod starym dębem w starorzeczu Odry i słuchałem kropli uderzających o liście. Powróciły magiczne chwile. Las to trochę taki mój „dom”. Zawsze dobrze się w nim czuję.
Leśne przygody? Ileż ich było! Chyba najgłębiej zapisały się we mnie wędrówki po Ścisłym Rezerwacie w Białowieskim Parku Narodowym (kilka lat temu uzyskałem zgodę Dyrekcji BPN). Tam poczułem wyjątkową magię lasu. Odkryłem, że żyje on swoim życiem i choć z pozoru jest taki chaotyczny to nosi w sobie 100% harmonii. Las się nie spieszy. Las jest cierpliwy. Las poczeka.
Największą sztuką obecnie jest nie oceniać. Staram się jak mogę, choć wszystko kłóci się we mnie. W początkowych ograniczeniach życia społecznego widziałem metodę i cień nadziei. Teraz widzę amok i brak konsekwencji. Czy mam rację? Nie wiem. To oceni historia. Wiem za to, że dzień w którym ktoś zza biurka zamyka las to moment w którym tracę wiarę w sens tego wszystkiego. Jedynie zdjęcia ratują mnie przed całkowitym obłędem...
Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.