Zarządzanie własny materiałem zdjęciowym to duże wyzwanie. Sam przez wiele lat mocowałem się z tym tematem. Szukałem systemu, który byłby ponadczasowy, ponadplatformowy i bezpłatny. Testowałem kilka płatnych rozwiązań i stwierdziłem, że moje archiwum zdjęć zostanie ze mną przez długie lata i nie chciałem być co jakiś czas obarczany opłatami za aktualizacje programów. Moim najważniejszym założeniem było to, żeby ten system katalogowania był czytelny dla każdego. Przewiduję, że na pewnym etapie rozwoju działalności mógłbym zaangażować pomocnika. Katalogowanie zdjęć wcześniejszych i przyszłych miało być więc tak proste, żeby wyjaśnić je w kilku zdaniach. Wiem, że nie ma jednego dobrego sposobu na katalogowanie zdjęć. Mam nadzieję, że mój przykład stanie się punktem wyjścia lub podpowiedzią do tworzenia własnego.
Katalogowanie zdjęć ma sens!
Od tego trzeba zacząć. Wiem jak wyglądało to u mnie przed laty. Wracałem z podróży, tworzyłem katalog główny i lądował tam cały materiał. Na szybko opracowywałem najlepsze zdjęcia, a reszta zalegała na dysku przez długie miesiące. Jeśli ktoś fotografuje od 2, 5 czy 10 lat na tym etapie czeka go najwięcej pracy. Trzeba bowiem przekopać się przez materiał. Przejrzeć go, usunąć zdjęcia nieostre, przypadkowe i z reszty wyselekcjonować te, które chcemy zachować. Mój stary system katalogowania zdjęć miał sporo minusów. Miałem BAZĘ główną, która dzieliła się na kolejne lata. W katalogu z roku 2012 miałem podkatalogi ze zdjęciami z różnych plenerów: Tatry_maj, Tatry_sierpień czy Bałtyk_lipiec. Panował w tym spory chaos i postanowiłem znaleźć inne rozwiązanie. Nie mogłem w ten sposób szybko dotrzeć do wszystkich zdjęć z Tatr, które mam. Poza tym tylko ja wiedziałem w którym katalogu znajdę zdjęcia z Kasprowego Wierchu czy plaży w Kołobrzegu. Ten system był w 100% zależny od mojej wiedzy. To był błąd.
Katalogowanie zdjęć po mojemu
Początkowo założyłem, że połączę zdjęcia z danego kraju w jeden katalog. Porzuciłem więc układ chronologiczny i postawiłem na układ tematyczny. Główny katalog podzieliłem na kraje. To wydawało mi się najlepsze rozwiązanie. Za przykład wezmę tutaj Polskę, bo to najbardziej rozwinięty katalog w mojej bazie zdjęć. Kiedy zacząłem kopiować pliki szybko przekonałem się, że muszę tworzyć kolejne podkatalogi. Złym wyborem okazało się regionalizowanie. Zdecydowałem się na podział na Jurę, Roztocze czy Podlasie. Szybko się to zemściło, bo ilość zdjęć w nich aż prosiła się o kolejny podział. Po kilku miesiącach postanowiłem zastosować podział na województwa. Dzięki temu do katalogu Dolny_Śląsk trafiły wszystkie zdjęcia z regionu – Karkonosze czy poszczególne zamki i pałace. W ten sposób rozwijałem kolejne podkatalogi. Jeśli z jakiegoś regionu mam sporo zdjęć z różnych pór roku to stosuję ten podział w ramach danego obszaru. To ułatwia mi później przeglądanie zdjęć. Katalogi regionów samoistnie się uporządkowały. Przyjąłem zasadę, że tworzę nowy podkatalog w momencie kiedy mam minimum 5 zdjęć z danego tematu. Tym sposobem po kolejnych zdjęciach w „Brama Twardowskiego” doczekała się miejsca w katalogu Jura. Na tym etapie wiedziałem już, że muszę wydzielić z tych regionów miasta i ułożyć w je alfabetycznie. Stworzyłem dla nich folder „Architektura” i tam trafiają katalogi poszczególnych miast. Katalogowanie zdjęć w ten sposób pozwala mi szybko odnaleźć szukany plik, a przy okazji nawet z drugiego końca świata jestem w stanie poinstruować kogoś gdzie szukać danego zdjęcia. Wystarczy, że wiem mniej więcej co się na nim znajduje. W ten sposób każdy kraj doczekał się folderu głównego i właściwych podfolderów.
O czym warto pamiętać?
Decydując się na taką mieszankę zdjęć wiedziałem, że po jakimś czasie pojawi się problem z nazwami plików. Standardowo aparat dobiega do 10 tys. klatek i licznik się zeruje. Nowe aparaty dają obecnie możliwość spersonalizowania nazwy pliku. Ja wybrałem format „_G20….”. G od nazwiska Gospodarek, a 20 to oczywiście rok. Dzięki temu nazwy plików nie będą się powielać w obrębie jednego katalogu. Mój drugi aparat, Canon 6D, niestety nie ma opcji modyfikacji nazwy pliku w aparacie. Do niego stosuję grupową zmianę nazwy plików za pomocą programu Total Commander po wgraniu ich na dysk. Kolejną sprawą są polskie znaki. Nie używam ich nigdzie. Głównie dlatego, że w przypadku awarii i próby odzyskiwania zdjęć może przysporzyć sporo problemów.
Studnia bez dna
Rozpoczynając katalogowanie zdjęć może się nam wydawać, że to studnia bez dna i zbyt duży bałagan. Zapewniam, że efekty pracy w tym przypadku widać bardzo szybko, a jeśli nowy system zastosujemy dla nowopowstałych zdjęć to pozostaną do skatalogowania tylko te z przeszłości. To praca na długie jesienne wieczory. Przy okazji można dokładnie przejrzeć materiał i dokonać selekcji zdjęć. Ja pracuję od wielu lat w Adobe Bridge i tam wybranym zdjęciom nadaję gwiazdki. Pięć otrzymują te moim zdaniem najlepsze. Zrezygnowałem z kolejnego gwiazdkowania, bo uznałem, że w danym katalogu i tak będę chciał szybko znaleźć tylko te najlepsze. Czasami wykorzystuję cztery czy trzy gwiazdki do odznaczenia poszczególnych zdjęć. Innym rozwiązaniem z tego programu są etykiety. Za pomocą kolorów odznaczam zdjęcia, które sprzedałem do agencji, przekazałem firmie od wydruków czy sprzedałem licencję do książki czy kalendarza. Dzięki tym kolorom bardzo szybko wiem co się działo z danym zdjęciem.
Katalogowanie zdjęć – po co mi to?
Wielokrotnie przekonałem się, że dobrze skatalogowany materiał pozwala szybko reagować na potrzeby rynku i klientów. W tym roku kilka razy musiałem przygotować większą selekcję zdjęć i zamiast godzinami ich szukać po kilku kliknięciach miałem gotową ofertę. Czas to pieniądz i w świecie fotografii ta zasada działa tak samo. Dzięki mojej szybkiej reakcji przesłałem do Posterlounge jako jeden z pierwszych fotografów bogatą ofertę zdjęć z Polski. Instytut Polski z Berlina poprosił mnie o przygotowanie wystawy z pionowych kadrów. W obu przypadkach stworzenie ofert było banalnie proste i szybkie. Dzięki temu wiem, że moje katalogowanie zdjęć działa i ma sens.
Najtrudniejszy pierwszy krok
Katalogowanie zdjęć nie jest trudne. Ważne jest, żeby znaleźć odpowiedni dla siebie sposób i konsekwentnie się go trzymać. Życie samo weryfikuje różne rozwiązania i nie warto szukać na początku ideału, a lepiej założyć, że w trakcie gry co jakiś czas będzie się wprowadzać innowacje. Moja baza zdjęć jest ciągle żywa i co kilka miesięcy coś w niej zmieniam.
Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.