czy warto kupić drona

Czy warto kupić drona?

Pytanie, czy warto kupić drona, chodziło mi po głowie od kilku lat. Tym, co najbardziej mnie zniechęcało, były przepisy prawne, które mocno ograniczały swobodę działania. Te jednak na początku 2021 r. uległy zmianie i rozpoczął się okres przejściowy. Celowo nie wchodzę w temat kwestii prawnych, bo nie one są jest motywem przewodnim powstania tego tekstu. W internecie każdy może znaleźć wiele poradników, które wyjaśniają nowe prawo unijne. W kręgu mojego zainteresowania leży bardziej odpowiedź na pytanie, czy warto kupić drona, a jeśli tak, to dlaczego. Kiedy zastanawiałem się nad kupnem pierwszej takiej maszyny latającej, w sieci znalazłem masę informacji technicznych. Ja jednak uparcie wracam do mojego pytania zasadniczego o sam sens zakupu drona.

Moja droga
Pierwszy raz nad tym, czy warto kupić drona, zastanawiałem się dobre 10 lat temu. Wtedy raczej skazany byłem na niedoskonałe (pod względem kamer) modele z produkcji seryjnych lub konstrukcje własne składane przez modelarzy. Ich ceny były jednak zaporowe i to one bardziej niż przepisy sprawiły, że porzuciłem myśl o własnym dronie. Kiedy w 2014 r. pisałem pracę magisterską o fotografii lotniczej, miałem do dyspozycji zaledwie kilku droniarzy w Polsce, których dorobek mógł trafić do mojej pracy dyplomowej. Minęło raptem 8 lat i dzisiaj mógłbym przebierać w setkach, jeśli nie w tysiącach nazwisk. Wpłynęło na to kilka czynników. Przede wszystkim drony stały się tańsze, a przy okazji zaczęto je wyposażać w coraz lepsze kamery. To przełożyło się na jakość zdjęć i rosnące zainteresowanie tematem. To, co przez lata było niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba, nagle stanęło przed nimi otworem. Ostatnim ogniwem były jednak przepisy. Przypomnę tylko, że jeszcze nie tak dawno wyróżniano loty o charakterze komercyjnym. W skrócie, jeśli zdjęcia czy film powstawały w celach zarobkowych, trzeba było wypełnić dodatkowe formalności jeszcze przed lotem. To mnie blokowało, bo ileż to razy jadę na plener i nie wyciągam aparatu z plecaka. Tutaj mogło być podobnie, ale zgodę musiałbym uzyskać wcześniej. Zabijało to spontaniczność i skutecznie mnie zniechęcało do zakupu drona. To zmieniło się wraz z nowymi przepisami. Odczekałem do początku 2021 r. i jeszcze raz zapytałem sam siebie, czy warto kupić drona. Uznałem, że to dobry moment. Cena drona, który spełniał moje oczekiwania, oscylowała w okolicach 6 500 zł. Do tego dochodził koszt szkolenia i zdobycia uprawnień. Chłodna kalkulacja zamknęła start w 10 000 zł. Pandemia sprawiła, że wiosną miałem sporo czasu na naukę, więc nie pozostało mi nic innego, jak opanować wiedzę i wyruszyć na podbój przestworzy. Od momentu decyzji do pierwszego samodzielnego lotu minęły jakieś 3 tygodnie. Gdybym chciał, mógłbym zamknąć temat w 10 dni, ale przyznam szczerze, że nie spieszyłem się zbytnio, bo nie do końca doceniałem ten sposób fotografowania. Szkolenie i egzamin odbyłem w DRON.edu.pl. Zdecydowałem się na kurs, po którym otrzymałem europejski certyfikat kompetencji pilota drona, uprawniający do wykonywania lotów w zasięgu wzroku VLOS w kategorii szczególnej – scenariuszu narodowym NSTS-01<4 kg. Brzmi skomplikowanie, ale generalnie chodzi o to, że mam możliwość wykonywania lotów bliżej zabudowań i osób postronnych.

Pierwsze loty
Mój pierwszy samodzielny lot dronem odbyłem w szczerym polu przy drodze pod Wrocławiem. Miałem chwilę czasu i sprzęt w bagażniku, więc postanowiłem zobaczyć świat z góry. Wcześniej, przed egzaminem praktycznym, nigdy nie latałem dronem. Przyznam, że poziom ekscytacji był ogromny. Uniosłem drona 50 m nad ziemię i w okamgnieniu poczułem, że to jest to, czego mi brakowało. Ostatnie lata fotografowania były dla mnie o tyle trudne, że czułem coraz większe znużenie i nie umiałem wyjść poza utarty schemat. Często nie wiedziałem, czego właściwie mi brakuje. Teraz wiem, że była to zmiana perspektywy. Dron umożliwia zobaczenie zwykłego kawałka pola, lasu czy rzeki z zupełnie innej strony. Patrzeć można z góry pod kątem czy prostopadle w dół. W przypadku architektury można dosłownie przeskoczyć przeszkodę w postaci muru czy drzew. Po tym pierwszym locie w połowie maja właściwie oszalałem na punkcie latania dronem. Unosiłem go w powietrze przy każdej możliwej okazji. Dużo wtedy podróżowałem po Polsce, więc tych momentów było naprawdę sporo. Latałem, gdzie się da – nad polami, jeziorami, miastami… I w tej pierwszej fazie fascynacji nie robiłem wcale dużo zdjęć czy filmów. Skupiałem się raczej na podniebnym zwiedzaniu i dopiero kiedy zobaczyłem coś naprawdę niezwykłego, przyciskałem spust migawki. Cieszył mnie sam fakt latania. To trochę tak jakbym oderwał statyw fotograficzny od ziemi. Dron umożliwił mi zupełnie nowe spojrzenie na dobrze znane miejsca. Celowo jeździłem w ulubione punkty, gdzie fotografuję przyrodę od lat, tylko po to, żeby zobaczyć, jak wyglądają z góry. Po pierwszych tygodniach lotów czułem, że opuścił mnie dotychczasowy marazm i zniknęła rezygnacja. Znowu chciało mi się wstać na wschód słońca czy pokonać setki kilometrów dla wymarzonych kadrów. Cała ta historia działa się równolegle z bardzo intensywną pracą. Dzięki temu szybko nabierałem doświadczenia, a każda kolejna zdobycz w postaci podniebnego obrazu cieszyła mnie jeszcze bardziej. Dron zajął stałe miejsce tuż obok aparatu. Co więcej, szybko przekonałem się, że w przypadku gorszych warunków i kiepskiej pogody potrafi uratować sytuację. Ale o tym za chwilę.

Czy warto kupić drona?
Gdybym pisał ten tekst w maju 2021 r., byłby on niczym wydmuszka i opierałby się na wątłych filarach fascynacji. Patrząc z perspektywy niemal całego roku, mogę śmiało odpowiedzieć na to pytanie ze stuprocentowym przekonaniem, że warto. Skąd ta moja pewność? W październiku musiałem ponownie zadać sobie to kardynalne pytanie: Czy warto kupić drona? Kolejny raz? Tak, ponieważ mój pierwszy dron roztrzaskał się o ziemię. To temat na inny wpis, ale w środku długiego wyjazdu nagle zostałem bez drona. Usiadłem z kawą na stacji benzynowej i po tych kilku miesiącach znów szczerze zapytałem sam siebie, czy warto kupić drona. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać, bo już wiedziałem, że nie ma się nad czym zastanawiać, tylko trzeba szukać w pobliżu sklepu, gdzie można go kupić. Byłem w Kwidzynie, a najbliższy sklep był w Gdyni. Trudno. Straciłem jedno popołudnie, ale w perspektywie miałem podróż przez Mazury, Podlasie i Lubelszczyznę i nie wyobrażałem sobie jechać tam bez drona. Drugim koronnym argumentem była dla mnie statystyka publikacji. Odkąd posiadam drona, zdjęcia wykonane z lotu ptaka trafiły na trzy okładki z pięciu książek wydanych w tym czasie. Nie wspomnę nawet, ile fotografii trafiło do środka, zwłaszcza przy publikacji o polskich zamkach, dworach i pałacach. Dron jest po prostu genialnym narzędziem fotografa i pozwala przygotować bardziej różnorodny materiał z pleneru. Dla mnie osobiście stał się motorem napędowym do wielu wyjazdów w naturę. I to jest kolejny ważny aspekt. Po prawie 15 latach fotografowania lustrzanką straciłem zapał i mało co mogło mnie ucieszyć. Teraz czuję, jakbym wrócił do początków, kiedy mój entuzjazm sięgał nieba, ale z dodatkowym atutem, bo posiadana wiedza o kompozycji czy postprodukcji zdjęć sprawia, że dużo szybciej potrafię osiągnąć zadowalające efekty.

Minusy muszą być
W życiu nie może być tak, żeby istniały same plusy. Tak jak ostatni rok przekonał mnie o tym, że warto kupić drona, tak dał mi również wiele razy trudną lekcję. Największym minusem posiadania takiego sprzętu jest konieczność szybkiego podejmowania decyzji: czy wykonuję zdjęcia z lotu ptaka, czy z ziemi. Fajnie jest, kiedy szala naturalnie przechyla się w jedną ze stron. Bywa jednak tak, że trzeba zaryzykować. Łatwo wyjaśnić to na konkretnym przykładzie. Drona użyłem bez wahania do sfotografowania Zamku Książ o wschodzie słońca. Dojechałem na miejsce dość późno i nie miałbym czasu, żeby dojść do punktu widokowego, rozstawić statyw i wykonać zdjęcie lustrzanką. Poza tym miałbym tam ograniczone pole widzenia. Wybrałem więc drona, którym wystartowałem z parkingu i po 5 minutach lotu miałem zdjęcie, które ostatecznie trafiło na okładkę książki. W zgoła innej sytuacji znalazłem się o wschodzie słońca nad Narwią. Dojechałem do mostu w Bronowie i zobaczyłem piękną mgłę. Od dawna marzyłem o zdjęciach wierzb otulonych białym suknem porannych oparów natury. Co wybrać? Z góry przecież też mogło być ciekawie… Szybka kalkulacja i wygrał dron, bo uznałem, że to jednak coś nowego. Lot zajął mi dobre 15 minut. Wylądowałem z kartą pełną fotografii, ale zanim ruszyłem pieszo z aparatem, najpiękniejsze mgły już opadły. Po fakcie, przeglądając zdjęcia z drona, uznałem, że nie była to trafna decyzja. Miałem kilkanaście bardzo podobnych kadrów. Na dole działo się więcej. Kupując więc drona jako uzupełnienie dotychczasowego sprzętu fotograficznego, trzeba przygotować się na ciągłe podejmowanie decyzji. Często bardzo trudnych i nieodwracalnych. Fotografia to zawsze sztuka wyboru.

Największe plusy
Wiele rzeczy przemawia za tym, żeby zabierać drona ze sobą na każdy plener (oczywiście tam, gdzie prawo pozwala latać). Moim zdaniem największą zaletą tego narzędzia jest możliwość sfotografowania tego, co z ziemi wygląda nijako lub jest bardzo trudne do ujęcia na zdjęciu. Na myśl od razu przychodzą mi dwa tematy – rzeki i jeziora. Rzeki charakteryzują się tym, że jeśli na pierwszym planie nie ma czegoś ciekawego, choćby starej łódki czy pomostu, to nawet największy mistrz fotografii nie wyciśnie z tego tematu zbyt wiele. Zdjęcia będą płaskie i dość podobne do siebie. Tak samo w przypadku jezior. Tam jest jeszcze trudniej, bo niekiedy nie ma na czym oka zawiesić i trudno skomponować dobry kadr. Unosząc się ponad ziemię, rzeki i jeziora nagle wyglądają zupełnie inaczej. Przekonałem się o tym, podróżując wzdłuż Nidy czy zwiedzając jesienią Mazury. Mocnym potwierdzeniem mojej tezy mogą być także zdjęcia z Zalewu Mietkowskiego. Podchodziłem z ziemi do tematu kilka razy, ale dopiero kiedy udało mi się sfotografować piaszczyste wyspy w jego południowej części, uznałem, że jest to materiał godny pokazania. Dron, o czym wspomniałem wcześniej, potrafi uratować sytuację w przypadku kiepskiej pogody, a nawet przy braku ciekawego światła. Oczywiście nie będzie tak za każdym razem, ale niekiedy to właśnie rozproszone światło sprawia, że pewne tematy rysują się ciekawie, na przykład jesienne pola czy las sfotografowany prostopadle w dół. Dron pozwala również na dość dużą swobodę ruchu. Wybierając odpowiednie miejsce startu, można wykonać podniebną wycieczkę na dużym obszarze (nie tracąc drona z pola widzenia).

Czy warto kupić drona? Tak! Jestem przekonany, że miłośnicy fotografii krajobrazu, którzy podobnie jak ja czują zmęczenie i nie czerpią już dawnej radości z wyjazdu w plener, dzięki bezzałogowemu statkowi powietrznemu odnajdą źródło pierwotnej radości. Fotografia powinna przecież cieszyć. Po pierwsze tego, który ją wykonuje, po drugie tych, którzy obraz oglądają. Świat z lotu ptaka wygląda przepięknie i tak wiele jest w nim jeszcze do odkrycia!

Comments are closed.

Czy warto kupić drona?
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.
Czytaj więcej
Zapisz się na mój newsletter!
100% ciekawych treści!
* pola wymagane