Konieczność fotografowania

konieczność fotografowania

W nawiązaniu do wcześniejszego tekstu o tym „ile zdjęć muszę zrobić?” jest kolejna rzecz, która mnie mocno zastanawia i jest to zjawisko nowe. Mam na myśli „konieczność fotografowania”…
 
Najczęściej zastanawia mnie to na koncertach i one posłużą mi jako przykład, choć pewnie inne wydarzenia też się w to wpisują. Uniesione w górę komórki, kompakty, czasem wypasione lustrzanki i zamiast się bawić ludzie „fotografują”. Po co?
Nie mogę tego zrozumieć. Na pamiątkę z koncertu można zrobić przecież jedno zdjęcie i dalej dać porwać się muzyce i dobrej zabawie…ale nie – lepiej poświęcić koncert na próbę wykonania chociaż jednego ostrego zdjęcia, które jakim będzie wspomnieniem czego? Co zapamiętamy? Muzykę? Wątpię…
 
Nie dalej jak na ostatnim koncercie VooVoo w Szczecinie stała przede mną Pani z aparatem w ręce. Cały koncert próbowała „coś” sfotografować i jednocześnie co jakiś czas podrygiwała w rytm muzyki. Z tego co widziałem na jej wyświetlaczu, ciężko mi określić „co” było tematem, ale uparcie przez ponad godzinę próbowała (pomijam że było całkiem ciemno i jej kompakt robił zdjęcie na czułości 1600ISO gdzie ziarno jest wielkości głowy muzyka…). Czy ta Pani zapamiętała coś z koncertu?
 
Kolejna migawka z koncertu Nelly Furtado. Ludzie jakieś 200 metrów od sceny strzelają foty komórkami? Czy tam rozpozna się chociaż zarys sceny?
 
Po każdej imprezie, nawet w „Koziej Wólce” tego samego dnia wieczorem, albo z samego rana dnia następnego pojawia się obfity fotoreportaż wykonany przez zamówionych fotografów, albo pasjonatów szeroko pojętego reportażu. Po co ludziom zatem setki zdjęć na komórce?
 
Praktycznie każde wydarzenie to tysiące światełek miniaturowych lamp błyskowych. Zamiast skupić się na dobrej zabawie, chwytaniu chwili, ludzie skupiają się na nikomu nie potrzebnej próbie dokumentacji każdego detalu, który jest innych niż ich codzienność. Tak jakby to pstrykanie mogło jakoś wpłynąć na zatrzymanie tej chwili euforii i podniecenia na zawsze…
 
Powstaje teraz taka moda lansowana przez media informacyjne. Dzisiaj przy wypadku więcej jest ludzi z komórkami niż chętnych do ratowania życia. Witryny internetowe aż kipią od kiepskiej jakości zdjęć z jakiegokolwiek wydarzenia. Wiadomo, że fotoreporter nie znajdzie się zawsze w centrum uwagi, ale tyle wieków przeżyliśmy bez zdjęć stłuczki na skrzyżowaniu drogi polnej z szutrową, że i kolejne też byśmy przeżyli…ale nie – to musi być udokumentowane, pokazane i skomentowane.
 
Śmieszy mnie ta cała pogoń za „pstrykaniem”. Człowiek od wieków miał zapędy do tworzenia pamiątek. Najpierw malował węglem w jaskiniach, później rysował, malował, fotografował, filmował. Warto jednak spojrzeć na nasze półki z albumami. Idę o zakład, że tam historia skończyła się około 1999 roku, no może maksymalnie do 2002 roku. Czy w 1995 roku na koncercie widziało się w rękach ludzi aparaty? No może ktoś zrobił jedno zdjęcie na pamiątkę. Dzisiaj tych aparatów są setki i nie ma z tego pamiątek. Jest to jedynie konieczność fotografowania, rejestracja. Przeminie razem z telefonem, albo zniknie przesunięta w czasie na tablicy facebooka.
 

konieczność fotografowania

Te moje przemyślenia dotykają też problemu jakie jest miejsce fotografa w naszej codzienności. Dawniej rangę imprezy podnosił fotograf. Miał on coś zapisać dla potomnych z wydarzenia na które był zapraszany. Jego obecność świadczyła o tym, że ktoś miał świadomość niepowtarzalności czasu. Po latach są zdjęcia, które wszyscy znamy i są one mocnym rozdziałem historii. Dzisiaj niestety takie fotoreportaże robi „kuzyn”, „szwagier”, albo „córka”, która dostała fajny aparat na komunię…czy coś z tego przetrwa?
Pamiętam jeszcze jak kilka lat temu pojechałem fotografować na pewne wydarzenie, o randze powiedzmy lokalnej. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że organizator zamówił jeszcze pięciu innych fotografów. Chciał mieć obszerny materiał, różne spojrzenia… Każdemu zapłacił umówioną stawkę. Nie oceniał kto zrobił to lepiej – po prostu chciał zachować pewien historyczny moment na zdjęciach.
 
Wychodząc trochę ironicznie od stwierdzenia „konieczność fotografowania” sam udowodniłem, że taka potrzeba istnieje. Warto to jednak zostawić profesjonalistom. Jego 20 zdjęć będzie lepszych niż 500 strzelonych ot tak przez amatora. Materiał fotografa będzie miał zamysł i przekaz. Fotograf nie jest takim samym widzem… fotograf w oczach ma ogniskowe, ma w rękach „czas”, potrafi ostrością zaakcentować to co jest naprawdę ważne. Nie neguję fotografii pamiątkowej, ale uważam, że jedno zdjęcie wystarczy. Pomyśl czasem, że to klisza i że zapłacisz za wydrukowanie tych zdjęć, a później, że będzie trzeba włożyć je do albumu…czy ktoś będzie chciał obejrzeć 100 zdjęć z godzinnego koncertu…

Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!

Zapisz się na mój newsletter! 100% ciekawych treści, 0% spamu

* pola wymagane



Comments are closed.

Konieczność fotografowania
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.
Czytaj więcej
Zapisz się na mój newsletter!
100% ciekawych treści!
* pola wymagane