parallax background

Giewont

Giewont

Z przerażeniem spojrzałem dzisiaj do mojego fotograficznego pamiętnika. Prowadzę go od samego początku, kiedy zawodowo zająłem się fotografią. Ze strachem w oczach cofałem się w czasie, aż do dnia 27 listopada 2008 roku. To już 12 lat minęło odkąd przyłapałem Śpiącego Rycerza z zupełnie innej strony. Hala Stoły. Tak niepozorne miejsce, a z takim sentymentem do niego wracam.

Jak je znalazłem? Wziąłem mapę i zacząłem szukać miejsc mi nieznanych, miejsc o których mało kto wspomina i mało kto tam był. Fotograficznie można powiedzieć, że miejsce jest nijakie, jeśli nie trafi się tam na dobre warunki. Wejście na Stoły można potraktować jedynie w kategorii wycieczki turystycznej, zresztą bardzo sympatycznej, bo szlak jest "ślepy", więc niewielki odsetek tłumów ciągnących na Halę Ornak odbija w górę, do miejsca w którym nie ma schroniska i nie ma praktycznie nic poza trzema szałasami, ciszą i pięknymi widokami. Jak kto woli ;-)

Po przejściu orkanu „Ksawery” w 2013 roku szlak był dość długo zamknięty. Podejście zaczyna się w Dolinie Kościeliskiej, nieopodal Bramy Kraszewskiego i Lodowego Źródła. Z notatek widzę, że potrafiłem tam wejść zimą w 50 minut i zejść w 30 minut. Szlak nie należy do trudnych, ani męczących. Nie wiem jak będzie wyglądał po wyrządzonych szkodach przez wiatr, ale wspominam go bardzo miło. W całej okazałości Hala Stoły pięknie prezentuje się z Polany Miętusiej. Przypuszczam, że również z Ciemniaka ją doskonale widać, ale ile razy tamtędy schodziłem to było już ciemno...

Byłem jednak wtedy zawzięty i za wszelką cenę chciałem być oryginalny. Nie mogłem już patrzeć na pocztówki z Kasprowego czy Morskiego Oka. Zawziąłem się i uparłem się, że zrobię tam na Stołach jakieś dobre zdjęcie. Wszedłem tam trzy razy i nic. Szlak znałem już prawie na pamięć. Próbowałem wieczorem, rano, w południe. Tego dnia, co pozwala mi przypomnieć sobie pamiętnik, miało nie być pogody. Zapisałem lakonicznie „Światła brak. Rekreacja”, co w praktyce oznaczało trekking i długie czytanie książek w górach. Dalsze moje losy zapisane są w danych zdjęcia – musiałem wyjść jeszcze w ciemnościach, bo pierwsze zdjęcie w lesie zrobiłem już u góry około godziny 8.00 i z tego co dalej mogę odczytać to zostałem tam, aż do późnego popołudnia. W pamiętniku zapisałem widać na miejscu, bo bardzo nierówno i niewyraźnie: „Pękło na chwilę. Glut, zimno. Czytam. Wieje w szałasie”.

Kolejne dni przyniosły sporo dobrych fotografii po polskiej i słowackiej stronie gór. Wróciłem, zdjęcia zgrałem, a o tych ze Stołów zapomniałem. Były to inne warunki. Na takie zdjęcia nie było wtedy zapotrzebowania w kalendarzach, do których zdjęcia robiłem. Za dużo mgły, za mało gór. Wylądowało na dysku i czekało. W sumie to było tylko kilka minut kiedy słońce wstało i lekko podświetliło ciężkie, listopadowe chmury.

Otworzyłem je po wielu latach. Bez przekonania udostępniłem na facebookowej stornie Tatrzańskiego Parku Narodowego i ku mojemu zdziwieniu zdjęcie zyskało duże uznanie i otrzymało tytuł „Zdjęcie tygodnia”. Przeczytałem nawet w komentarzach, że zdjęcie fajne, ale nie ze Stołów, co bardzo mnie rozbawiało. Fotografia ma w sobie magię. Ożywia wspomnienia. Zatarło się już we mnie wszystko z tego dnia. Nie pamiętam nic, poza tym co widzę na tych kilku fotografiach. Czas nie ma tu znaczenia. Zdjęcia się nie starzeją. W nich ta zaklęta w czasie chwila trwa wiecznie. To jest w fotografii najpiękniejsze!

Chcesz być na bieżąco i nie przegapić kolejnego wpisu? Zapisz się na mój NEWSLETTER. Regularnie będę informował Cię o nowościach i ciekawostkach z moich podróży!

Zapisz się na mój newsletter! 100% ciekawych treści, 0% spamu

* pola wymagane

Comments are closed.

Giewont
Szanuję Twoją prywatność. Korzystam ze statystyk głównie dlatego, że lubię wiedzieć ile osób do mnie zagląda. Szczegóły mojej polityki prywatności znajdziesz na dole strony.
Czytaj więcej
Zapisz się na mój newsletter!
100% ciekawych treści!
* pola wymagane